PartyzanciAK » Rząd Polski na obczyźnie » ROLA PARTYZANTAKI

ROLA PARTYZANTAKI

PDFDrukujEmail

 

Szli bez wahania na znoje i bój

z piosenką na ustach, dumni rozśpiewani

choć w duszy każdy z nich myślał to samo:

 -Ostatni dzień to jego... albo mój...

 


OGÓLNY POGLĄD NA ROLĘ PARTYZANTKI

       W pierwszych latach wojny warunki nie pozwalały na organizowanie wię­kszych oddziałów leśnych. Garnizony niemieckie były silne; w ciągu kilku go­dzin Niemcy mogli zmobilizować siły potrzebne do przeprowadzenia obławy. Na walkę zbrojną było jeszcze za wcześnie.

Jednym z najważniejszych celów partyzantki powinno być - moim zda­niem - podtrzymywanie na duchu rodaków. Dlaczego „Hubal” stał się jeszcze za życia legendarnym bohaterem? - dlatego, że kiedy wielu Polaków straciło nadzieję na odzyskanie niepodległości, pojawili się polscy żołnierze, Uczucia ludzi na ich widok można wyrazić słowami naszego hymnu: „Jeszcze Polska nie zginęła...". Nie zginęła, bo wojsko polskie istnieje. To nie jest przesada -jakby się mogło wydawać komuś, kto tego wszystkiego nie przeżył, kto nie widział łez na widok polskiego munduru, trudno dzisiaj w to uwierzyć. Podobnie odnoszono się do nas - partyzantów - i w innych wsiach. Uczucie, z jakim wiejska ludność witała i żegnała nas, utwierdzało mnie w przekonaniu o naszym przeznaczeniu. Podnoszenie ducha w naro­dzie, budzenie wiary w odzyskanie niepodległości, uświadamianie narodu o istnieniu podziemnego Państwa Polskiego - powinno być jednym z głów­nych zadań partyzantki. Mundur polski z godłem Polski na czapce był dla ludzi widocznym znakiem istnienia Państwa Polskiego. Żadna praca konspiracyjna, żadne odezwy nie potrafiły przemówić do ludności z taką siłą, z jaką przema­wiał do Polaka mundur wojskowy.  

 

Przypomniał mi się jeszcze jeden przykład świadczący o wrażeniu, jakie wywierał mundur polski podczas wojny. Było to w lecie 1944 r. Maszerowali­śmy wieczorem przez wieś. Zatrzymali­śmy się na krótki odpoczynek. Postanowiłem wstąpić do znajomego. Otworzyłem drzwi; w pokoju znajdowało się kilka osób. Zaledwie przekroczy­łem próg, jakaś młoda kobieta, z głośnym szlochem, rzuciła mi się na szyję. Za­kłopotało mnie to, gdyż nawet nie wiedziałem, kim ona jest. - Pani się chyba pomyliła-rzekłem, odsuwając ją delikatnie. -Nie pomyliłam się. Ja wiem, że się nie znamy, ale gdy zobaczyłam polskiego żołnierza, nie mogłam nad sobą zapanować. Przepraszam. Była gościem w tym domu, nigdy wcześniej nie widziała partyzantów,

Drugim ważnym zadaniem partyzantki było osłabianie ducha walki żołnie­rzy niemieckich. Rozbrojenie chociażby jednego Niemca miało znaczenie mo­ralne; nie chodziło tylko o zdobycie broni, Rozbrojony Niemiec wracał ze wstydem do swojej jednostki. Partyzanci nie pozwalali zapomnieć Niemcom, że nie oni są panami na polskiej ziemi. Gdy zorganizowały się oddziały leśne, Niemcy tylko w dzień mogli się panoszyć, zaś noc należała do partyzantów. Oddziały partyzanckie pod dobrym dowództwem stwarzały pozory, że w la­sach ukrywają się liczne siły wojska polskiego, co zmuszało Niemców do wzmacniania garnizonów. W związku z tym dywizje potrzebne na froncie mu­siały czuwać w okupowanej Polsce. Choć partyzanci nie byli w stanie staczać większych walk, duże znaczenie miało również nękanie wroga drobnymi akcjami, karanie konfidentów czy też kochanek Niemców.

 

Oficerowie wyżsi stopniem, którzy przybyli do lasu podczas koncentracji w 1944 roku, pojmowali cele partyzantki zupełnie inaczej od nas, starych partyzantów. Dla niektórych dowódców największe znaczenie miała liczba zabitych i rannych. Im więcej ofiar, tym bardziej można było wyolbrzymić akcję, a jednocześnie uwypuklić zasługi dowódcy. To nie złośliwość z mojej strony, lecz smutne, przykre fakty. Możliwe, że gdy niniejsze wydanie dotrze do rąk Czytelników, ja będę znajdował się już na Boskim sądzie, ale pewnie będą jeszcze uczestnicy walk, wówczas młodzi chłopcy, którzy potwierdzą to, o czym tutaj piszę.

Cieszyłbym się, gdyby mi ktoś mógł podać korzyści, usprawiedliwiające przynajmniej częściowo poniesione przez AK straty, tak wśród żołnie­rzy, jak i ludności cywilnej, której ofiary nigdy nie będą mogły być dokładnie ustalone.

Warto byłoby też porównać sukcesy i straty mojego oddziału z wynikami jakiegokol­wiek oddziału partyzanckiego. Z winy mojego oddziału nie została spalona ani jedna chałupa, nie zgi­nęła żadna osoba cywilna. Oczywiście, nie obeszło się bez strat wśród partyzantów. Każdy, kto wstępował do oddziału, musiał liczyć się ze śmiercią. Gdy weźmie się pod uwagę czas istnienia pułku i oddziału, straty naszego oddziału były bez porów­nania mniejsze.

          Nie każdy, widząc umundurowanych i uzbrojonych partyzantów, zdawał sobie sprawę, jak wielkiego wysiłku wymagało życie leśne. W 1944 r. dołączy­ło do nas dwóch czy trzech oficerów, który dotychczas przebywali w Krakowie. Odeszli po dwóch partyzanckich nocach, gdyż nie odpowiadało im takie życie. Najbardziej wytrzymała była młodzież wiejska: twarde życie chło­pskie zahartowało ich i przyzwyczajało do znoszenia trudu. Większość partyzantów pochodziła ze wsi, ale nie brak było również chłopców z rodzin inteligenckich i robotniczych. Mimo różnego pochodzenia zjednoczył nas wszystkich wspólny trud; znikły różnice wieku i pochodzenia - utworzyła się jedna wielka rodzina.   

Spotkałem się z opinią, iż partyzantka demoralizowała i była najbardziej okrutną formą walki. Każda wojna, obojętne, w jaki sposób jest prowadzona, ma zły wpływ na społeczeństwo. Upadek moralności, pijaństwo - nieodłącznie towarzyszą każdej wojnie. Ludzie stają się okrutni: skrzywdzeni przez wroga szukają odwetu nie przebierając w środkach. Także i partyzant, na każdym kro­ku igrając ze śmiercią, lekceważył ludzkie życie.

Jednakże partyzantka rozwijała i cechy dodatnie. Hartowała, przyzwycza­jała do znoszenia trudu, wyrabiała odwagę, samodzielność, poczucie patriotyzmu, wytrzymałość, zdolność do ofiar. Wielu chłopców, którzy „spaleni" mu­sieli się ukrywać, gdyby nie wstąpili do partyzantki, wpadliby w ręce Nie­mców, albo też zeszli na manowce. Wszak po wsiach grasowały bandy różnych włóczęgów, których celem było rabowanie - i nie należy ich mieszać z party­zantką. Znane mi są powojenne losy kilku moich chłopców z lasu. Powrócili do normalnego życia, niektórzy po uzupełnieniu wykształcenia zajmują odpo­wiedzialne stanowiska.

Życiem oddziału kierował dowódca i od niego zależało, jak zachowują się podlegli mu żołnierze. Mimo różnych złych wpływów młodzież się nie wykoleiła, o czym świadczy również fakt, iż nawet w tych trudnych warunkach par­tyzanckich część z nich kontynuowała naukę i zdawali w lesie małą maturę kończyli podchorążówkę. Taki egza­min na zawsze pozostawał w pamięci tak egzaminowanych, jak i egzaminują­cych - tym bardziej, że przyjazd do lasu był bardzo niebezpieczny. Mam nadzieję, że „Pamiętniki" przyczynią się też do sprostowania fałszy­wych opinii rozpowszechnianych przez komunistów.

Tu parę słów gwoli wyjaśnienia, jak to się stało, iż było to możliwe. 

Partyzant nie uznawał poza Panem Bogiem i swoim dowódcą żadnej innej władzy. Uważał, że (dosłownie jak w piosence): „Największy pan na ziemi jest sobie polski żołnierz", choć „na portkach miał przetaki i sznurkami buty wią­zał". Stąd też często narzucał swoją wolę innym. Kiedyś, gdy był nam potrzeb­ny lekarz, dwóch partyzantów ubranych po cywilnemu pojechało do wsi, za­brało lekarza na wóz i przywiozło do lasu nie pytając, czy taka „wycieczka" będzie mu odpowiadać. Pozwolono mu po powrocie zameldować Niemcom, że został porwany, by w ten sposób mógł uniknąć konsekwencji za udzielenie pomocy partyzantom.

Muszę jednak zaznaczyć, że lekarze - nie zważając na niebezpieczeństwo -przyjeżdżali do lasu na każde zawołanie i przywozili potrzebne lekarstwa, przede wszystkim przeciw zakażeniu.

 Zdarzały się niestety przypadki nadużyć popełnianych przez niektórych partyzantów........

 „Tylko tyle...", prawda - mało, a jednak może dużo, to zależy od podejścia Czytelnika. Trzeba się wczuć w życie i działalność partyzantów. Gdy np. prze­czyta się obojętnie i pobieżnie, jak „Kasia" z pistoletem owiniętym w płachtę przesunęła się obok żandarmów, wydawać by się mogło to mało znaczące, a przecież ona otarła się o śmierć, jeśli nie na miejscu, to w więzieniu.

Przy rozbrajaniu Niemców nigdy nie można było przewidzieć, czy nie zo­stanie się wyprzedzonym o ułamek sekundy, który zadecyduje o życiu. Jeden partyzant, pukając w okno leśniczówki popełnił mały na po­zór błąd: stanął naprzeciwko okna - co przypłacił życiem. To jeden z wielu przykładów niebezpieczeństwa grożącego w partyzantce na każdym kroku Partyzantka w każdej wojnie, nawet nowoczesnej, może odegrać ważną ro­lę, ale musi być odpowiednio zorganizowana, a co najważniejsze - prowadzo­na przez dowódców, którzy dbają przede wszystkim o dobro swojego kraju, a nie o własną chwałę.

Jeśli kiedyś, drogi Czytelniku, los zapędzi Cię w Gorce, idź na cmentarze w Łopusznej, Niedżwiedziu, Ostrowsku, Ochotnicy, Mszanie Dolnej, Krościeńku, Rabie Wyżnej i Niżnej, Nowym Targu, Szczawie, Kamienicy ................................................inne w tamtych okolicach, zmów Ojcze Nasz u grobów ............ „Ibisa”, ”Lamparta”, ”Borowego”, ”Zawiszy”, ”Podkowy”, ”Bohuna”, ”Rysia”, „Przyjaciela” i dziesiątków pochowanych tam partyzantów. Złóż wiązankę kwia­tów na ich mogiły, niechaj nie będą zapomniani.  

        STOSUNEK LUDNOŚCI DO PARTYZANTÓW

Ludność wiejska była naszym najwierniejszym sprzymierzeńcem, Wieś nas żywiła, chaty wiejskie zastępowały nam koszary, zaś dla rannych były szpita­lem. Mieszkańcy wsi udzielali nam potrzebnych informacji, ostrzegali w razie niebezpieczeństwa, żyli naszym życiem, razem z nami cieszyli się, gdy odnie­śliśmy sukces, razem z nami się martwili, kiedy ponieśliśmy straty.

Ludność wiejska uczestniczyła w walce tak, jak mogła: chowała zboże, ochraniała żywy inwentarz, utrudniała jak się dało dostawy produktów rolnych dla Niemców. Chłopi potrafili utrzymać tajemnicę. Nie znam ani zbyt wielu przy­padku zdrady z ich strony. Przed zorganizowaniem partyzantki ukrywałem się na wsi i nikt mnie nie wydał. Staraliśmy się nie narażać ludności na niebezpieczeństwo. Znane mi od­działy postępowały podobnie. Gdy zajęliśmy kwatery nie pozwalaliśmy komu­kolwiek wychodzić ze wsi, a gdy opuszczaliśmy wieś, kazałem zameldować żandarmom o naszym postoju. Ludzie tłumaczyli, że partyzanci nikogo nie wypuszczali ze wsi, a więc nie można było wcześniej zawiadomić o ich poby­cie. Taka sytuacja była dla nas korzystna - czasami specjalnie wysyłałem pa­trole do różnych wsi, aby później mieszkańcy składali żandarmom meldunki o postojach partyzantów. Niemcy po otrzymaniu tej samej nocy kilku meldun­ków o partyzantach nabierali przekonania że mają do czynienia z dużymi ich siłami.

    Bardzo rygorystycznie przestrzegaliśmy założenia, by pod żadnym pozorem nie sprowokować walki we wsi. Po otrzymaniu wiadomości, że zbliża się nie­chby tylko kilku Niemców, natychmiast opuszczaliśmy kwatery. Nieraz zda­rzało się, że w zimie spędzaliśmy całe dnie w lesie, by nie spotkać Niemców i nie narazić ludności cywilnej. Niekiedy szybkie wycofanie z chałup było dość kłopotliwe, ponieważ gdy kobiety zabrały naszą bieliznę do prania, a my   musieliśmy wycofać się do lasu, nie zawsze była okazja, by wrócić po bieliznę i w rezultacie byliśmy jej czasowo pozbawieni. Dotkliwe było również to, iż często trzeba było uciekać zanim np. dopiecze się chleb w piecach. Gospodarze zjadali chleb, a my znowu musieliśmy rekwirować nowy zapas mąki.

Ludność doceniała nasze dobre chęci. Zacieśniały się serdeczne więzi mię­dzy nami. Mieszkańcy wsi zwracali się do nas o pomoc i radę, często nawet z prośbą o rozstrzygnięcie różnych sporów rodzinnych czy sąsiedzkich, tak więc mimo woli musiałem czasem pełnić rolę sędziego. To najlepszy dowód, że ludzie darzyli nas zaufaniem. Nie zwracali się do sądów, mimo że sędziami byli Polacy, tylko do nas, do partyzantów. Bo też nasze partyzanckie „sądy" postępowały sprawiedliwie i działały w takim tempie, jakiego żaden kodeks karny na całym świecie nie przewidywał. Pokrzywdziłeś chłopie sąsiada, na­praw krzywdę. Po rozpatrzeniu sprawy karę często wymierzano natychmiast, metodą partyzancką: 20-30 „buków”, zależnie od przestępstwa.

Przypomniało mi się wówczas pewne zdarzenie z wojska. Stawałem do raportu kompanijnego. Obok mnie czekał ordynans kapita­na, który odbierał raport, Kiedy przyszła na niego kolej, wyrecytował służbo­wo: - Panie kapitanie proszę posłusznie o przeniesienie mnie do innej kompanii.

Kapitan spojrzał na niego ze zdziwieniem i zapytał:

-   Dlaczego chcesz odejść?

-   Nie mogę wytrzymać z panią kapitanową.
Kapitan uśmiechnął się pod wąsem i zapytał:

-   Jak długo jesteś u mnie?
-Trzy miesiące, panie kapitanie.

 -Trzy miesiące! I dłużej nie możesz wytrzymać?! Ja już piętnaście lat się
    
męczę i diabli wiedzą, jak długo będę musiał się jeszcze męczyć. - Położył rękę
    
na ramieniu żołnierza. - Zostań Wojtuś, we dwóch będzie nam lżej.

-   Kiej tak, to zostanę.

Jeden z partyzantów opowiedział mi wypadek, który zdarzył się w sądzie . Został wezwany do sądu w charakterze świadka. Czekając na swoją kolejkę przyglądał się postępowaniu w sprawie między nauczycielką i wiejską kobietą. Pokłóciły się i nauczycielka w zdenerwowaniu powiedział gospodyni, żeby ta ją pocałowała w pewną część ciała. Kobiecina obraziła się i skierowała sprawę do sądu. Sędzia starał się spór rozstrzygnąć polubownie, ale gospodyni nawet słyszeć nie chciała o zgodzie. W końcu zniecierpliwiony sędzia rzekł, że za takie głupstwo nie ma kary.

-   Jak to? - rozgniewała się kobieta - to za takie powiedzenie nie ma kary?

-   Pewne, że nie ma - machnął rękę zdenerwowany sędzia.

-   Kiedy nie ma za to kary, to niech mnie pan sędzia pocałuje w dupę -                     zro­biła w tył zwrot i odmaszerowała do domu.

Był to autentyczny wypadek, opowiadał mi o nim również znajomy ko­mendant policji, także obecny w sądzie. Rezolutna kobieta wprawiła sędziego w zakłopotanie.

Omawiając stosunek ludności do partyzantów należy wspomnieć o okre­sach koncentracji. Z nami, partyzantami, był kłopot, ale nie nieśliśmy ze sobą nieszczęścia. Witano nas przyjaznym uśmiechem, z sercem, tak jak wita się dobrych znajomych. Inaczej było z „wojskiem", dowodzonym przez przysłanych (w lecie 1944 roku) przez „górę" oficerów. Wczujmy się w położenie mieszkańców spalonej wsi: tracą nagle cały swój majątek, zostają bez dachu nad głową, bez środków do życia. Gdy spłonęło jedno czy dwa gospodarstwa, sąsiedzi pomagali pogorzelcom, jednakże gdy spłonęła cała wieś, wszyscy znajdowali się w tym samym położeniu, jeden dru­giemu nie mógł pomóc. Na przykład: ile razy za przechowywanie partyzantów całe osiedla zostały niespodziewanie spalone w wyniku ostrzelania pociskami zapalającymi i przez miotacze ognia. W ciągu kilku minut cała wieś stanęła w płomieniach. Wątpię, by mieszkańcy mogli co­kolwiek uratować ze swego dobytku. Poza tym wieś była ostrzeliwana, niebez­piecznie było się poruszać. Zapewne spaliło się bydło, uwięzione w oborach. Pożar strawił wszystko, ludziom zostało tylko to, co mieli na sobie, Stąd żal w sercu do „nierozsądnego i nie odpowiedzialnego wojska polskiego”, które przyniosło to nieszczęście. Była jesień -stodoły pełne, czyli spalił się chleb na cały rok. Jak przeżyć do nowych żniw? Co ubrać na siebie nadchodzącej zimy? Kto pomoże? Czyż w takiej sytuacji mieszkańcy innych wsi mieli przyjaźnie witać polskie wojsko? Raczej nie: przyjmowali je ze strachem i prosili Boga, żeby jak najprędzej wymaszerowało.

PARTYZANCKIE TYPY  

Przychodzą mi na myśl początki partyzantki. Iluż to chłopców przewinęło się przez oddział! Trudno wszystkich odszu­kać w pamięci. Dowództwo oddziału oszczędzało ludzi, nie wysyłało ich lekkomyślnie na zmar­nowanie, nie podejmowano ryzykownych akcji, które musiałyby pociągnąć za sobą nieopłacalne straty. Mimo to nasze partyzanckie szlaki naznaczone zo­stały mogiłami. Odchodzili na meliny ranni i chorzy, zastępowali ich nowo przybyli. Uleciały z pamięci pseudonimy, zatarł się ich wygląd. Ale nie wszy­stkich, niektórych chłopców niepodobna zapomnieć.

Rysiek! Młody, przystojny chłopiec. Ładnie śpiewał. Nie narzekał, nie skar­żył się, ani jeden jęknie wydobył się z jego ust, kiedy mu felczer opatrywał no­gę roztrzaskaną pociskiem w zasadzce. Przy pożegnaniu, przed odmarszem, starałem się go pocieszyć. „To wszy­stko dla Ojczyzny, panie kapitanie" - odpowiedział mi spokojnie. Przytaczam dokładnie, bowiem pamiętam doskonale te słowa z serca płynące. Nie był to pusty frazes! Zmarł na drugi czy trzeci dzień po odwiezieniu go do szpitala. Nie kalectwo było dla niego największą troską, tylko powrót do partyzantki. Nie mógł się pogodzić z bezczynnością, kiedy to­czyła się walka o wolność.

Nie wszyscy partyzanci byli idealistami. Znajdowały się jednostki niegodne noszenia munduru wojskowego. Czytelnik pewnie będzie się zastanawiał, dla­czego nie wyrzucono ich z oddziału. Otóż problem nie był łatwy do rozwiąza­nia. Co miał ze sobą zrobić „spalony" chłopak wydalony z oddziału, który nie mógł wrócić do domu czy też tego domu już nie miał, jak ten chłopiec, którego matka zginęła razem z Żydami. Niełatwo było zapewnić życie osobom poszukiwanym przez Niemców, wiem to z własnego doświadczenia. Młody chłopak, o złych skłonnościach, gdy znalazł się w ciężkiej sytuacji szu­kał podobnych do siebie i w ten sposób tworzyły się bandy żyjące z kradzieży i będące postrachem mieszkańców wsi. Niejedną taką bandę zlikwidowaliśmy.

W oddziale obowiązywała dyscyplina, partyzant musiał stosować się do rozkazów. Na patrole wysyłano ludzi pod dowództwem oficera lub podoficera; on odpowiadał za swoich podwładnych. Oczywiście, że jeżeli ktoś miał duszę złodzieja, zawsze znalazł okazję, żeby sobie coś przywłaszczyć. Na szczęście w naszym oddziale, chociaż były różne typy - co zrozumiałe, nie było party­zantów wykolejonych, bezwartościowych. Raz znalazł się wśród nas jeden chłopak (o pseudonimie „Leśnik") ze skłonnościami złodziejskimi. Pochodził z dworskiej służby. Był niedługo w oddziale. Kilkakrotnie wpły­nęły na niego skargi. Raz przyszedł, skarżąc się, gospodarz -już nie pamiętam, o co chodziło. Ostrzegłem „Leśnika", że jeśli jeszcze raz popełni jakieś nadu­życie, zostanie ukarany z całą bezwzględnością. Wkrótce potem samowolnie oddalił się z oddziału i ukradł jakiemuś chłopu spodnie. Gospodarz znał mnie, wiedział, że nadużyć nie toleruję, więc przyszedł ze skargą. Miara się przebra­ła. Działo się to już po naszym przyłączeniu do pułku. Został, zgodnie z prze­pisami wojskowymi, zwołany sąd polowy, któremu przewodniczył dowódca pułku. Został skazany na karę śmierci - wyrok wykonano. Przyznam się szczerze, że żal mi było chłopaka: młody, miał nie więcej niż 20 lat. Może
starałbym się - mimo wszystko - uratować mu życie, ale na krótko przed jego
rozstrzelaniem do pułku przyszła w jakiejś sprawie młoda panienka z majątku, w którym „Leśniak" poprzednio pracował. Gdy zobaczyła go, zawołała ze zdzi­wieniem: „On w partyzantce! To złodziej". Uspokoiłem sumienie. Kilka minut
później nie żył. Był to jedyny wypadek w naszym oddziale.

Wprawdzie w czasie, w którym przynależeliśmy do pułku, oddział znacz­nie się skurczył, ocaleli prawie wszyscy starzy partyzanci. Opatrzność Boska czuwała nad nami. do tragicznego końca naszego leśnego życia.

Nie gniewajcie się Kochani Chłopcy, jeśli kiedy dotrą do Waszych rąk ni­niejsze „Pamiętniki" i nie znajdziecie tam swego imienia. Trudno mi po tylu la­tach pamiętać o tych „Sosnach", „Grabach", „Wronach", „Gawronach", którzy byli w oddziale. Piszę - Chłopcy - choć niejednemu z Was szron już pobielił włosy, ale w mojej pamięci pozostaliście i pozostaniecie na zawsze jako mło­dzi, pełni zapału chłopcy, z którymi przeżyłem kawał życia.

Krótko przed zakończeniem partyzantki musiał odejść sierżant „Sław", szef oddziału. Rana otrzymana zagoiła się powierzchownie, ale uszkodzona kość zrosła się wadliwie i zaszła potrzeba leczenia szpitalnego. „Sław" był wartościowym podoficerem, bardzo sumiennie prowadził kasowość i kierował gospodarką oddziału.

Trzeba jeszcze wspomnieć o jeńcach rosyjskich m.in., którzy uciekli z niewoli niemieckiej. Wytrwali z nami prawie do końca partyzantki. Również Żyd Wilczek towarzyszył nam aż do nadejścia Rosjan. Był w oddziale również dezerter niemiecki; miał przy sobie świadectwo stwierdzające, że został wyrzucony ze szkoły z powodu działalno­ści antyhitlerowskiej. Uczył się po polsku, chociaż szło mu to opornie. Był też w oddziale Szkot który zbiegł z niewoli niemieckiej. Źle się czuł, bo niewielu znało angielski. Wybrał się- mimo że mu odradzałem - w dalszą podróż, aby przedostać się na Węgry lub do innego państwa, skąd łatwiej było­by mu dotrzeć do Anglii. Pragnął jak najszybciej powrócić do rodziny. Zaopa­trzyłem go w list z pieczęcią, w którym napisałem kim jest i prosiłem ludność o udzielenie mu pomocy. Byli jeszcze Włosi, Kanadyjczyk, wielu Amerykanów jak również przez dłuższy czas dobrze zakonspirowany „Żbik”- wtyczka SS. Nikt już chyba nie jest w stanie odtworzyć dokładnego stanu oddziału, tak z wcześniejszego okresu, jak i z ostatnich tygodni jego istnienia. Wielu otrzymało urlop, niektórzy z nich odpoczęli czy też wykurowali się i wrócili do oddziału - dzisiaj trudno to ustalić

Było w naszym oddziale miejsce dla wszystkich, którzy pragnęli walczyć z Niemcami. Nic się więcej nie liczyło. I wszystkich łączyła partyzancka wspólnota.

Nie tylko mężczyźni byli w oddziale: również kobiety dzieliły z nami nie­dolę partyzancką. Choć nie byłem i nie jestem wrogiem kobiet, to jednak nie uważałem za pożądane, aby ich większa liczba znajdowała się w szeregach partyzanckich. Nie przyjmowaliśmy zgłaszających się dziewcząt przekonany, że stosowniejsza była dla nich praca w konspiracji.

W partyzantce nie było różnicy pomiędzy ofice­rem a szeregowcem, kobietą a mężczyzną. Wszyscy razem spali, razem jedli, wszystkich jednakowo wszy gryzły. Życie kobiety w tych warunkach nie było łatwe.

Oprócz nich w oddziale była przez jakiś czas sanitariuszka „Szefica.", która również dzielnie się spisywała. Nie zważając na niebezpieczeństwo pozostała z rannym niedaleko posterunku żandarmerii. Także w innych sytuacjach była bardzo odważna.

-   Była to inteligentna kobieta, ale nie umiała współżyć z chłopcami, choć miała jak najlepsze chęci. Stale toczyła się między nimi cicha walka. Nic na to nie mogłem poradzić, ponieważ nigdy  nie dano mi powodu do interwencji. Pewnego razu przyszedł do mnie „Zadora”- Panie kapitanie. Pan kapitan sam przyzna, że z „Szeficą" trudno było w zgodzie. Zarozumiała, traktowała nas jak smarkaczy. Jest z nami „Felek" i „Jędrek", żyjemy w przyjaźni, nie ma między nami nieporozumień.

-   Czy ten wstęp nie jest za długi? Mów, co masz zamiar powiedzieć.

-   Ale pan ....... nie będzie się gniewał? Musieliśmy szukać wyjścia z sy­tuacji.

-   Powiesz nareszcie, o co chodzi?

-   Zaraz, niech się pan ........ nie denerwuje. Chcąc załatwić sprawę „Szeficy" w odpowiedni sposób,    zeszliśmy się raz na wspólną naradę. Chodziło o pozbycie się jej bez awantury.

-   To niby narada wojenna?

-   Coś takiego.

-   Tyś pewnie przewodniczył?

-No... niekoniecznie, radziliśmy razem. –I coście uradzili?

-   Postanowiliśmy, że każdy będzie składał do pudełka wszy. Pan kapitan wie, jakie okazy niektórzy hodują. Zbieraliśmy te najładniejsze i podrzucali­śmy je „Szeficy" przed spaniem pod koc. Pan kapitan sobie wyobrazi, co się działo, gdy te bydlątka wyrwały się z ciasnego pudełka (przetrzymywaliśmy je
dłużej, żeby były głodne) i dostały się do pulchnego ciała „Szeficy".

-   Nic mądrzejszego nie zdołaliście wymyślić?

Coś mądrzejszego? - zdziwił się „Kos". - Pan kapitan uważa, że to by­ło głupie? Sprawa nie była łatwa.

-   Chodziło o to, żeby „Szeficą" odeszła sama, dobrowolnie, nie mając do nikogo pretensji, a najważniejsze, aby nikt z nas nie dostał w skórę. Szefowi proszę o tym nie mówić, bo było mu przykro, gdy „Sze­ficą" odeszła.

W duchu przyznałem „Zadorowi" rację, ja nie wpadłbym na tak „genialny" pomysł. W trakcie opowiadania „Kosy" przypomniało mi się, że „Szeficą" skarżyła się kilkakrotnie na okropne robactwo.

Teraz zrozumiałem, dlaczego....wszy dokuczały jej bardziej niż innym. Pewnie nie było jej łatwo bronić się, kiedy dorwały się do kobiecego ciała te wspaniałe okazy partyzanckie, wyho­dowane na świeżym leśnym powietrzu. Niekiedy, gdy czas i sytuacja na to po­zwalały, robiliśmy z tymi zwierzątkami porządek w ten sposób, że trzymali­śmy spodnie nad ogniem. Wszy trzaskały wówczas, jak z karabinu maszyno­wego.

POLITYKA W PARTYZANTCE

Wszystkie organizacje konspiracyjne głosiły, że są apolityczne i że ich je­dynym celem jest walka o niepodległość Polski. Była to prawda, ale tylko w odniesieniu do „dołów", do większości żołnierskich mas, ale nie do „góry".

Dynamiczny rozwój życia konspiracyjnego był dowodem patriotycznej, antyhitlerowskiej postawy narodu, ale zarazem doprowadził do zróżnicowania postaw politycznych. Stronnictwa tworzyły własne organizacje o charakterze wojskowym, mające służyć realizacji celów politycznych. Spory partyjne to­czyły się jednak w ograniczonym gronie osób, na marginesie głównych zainte­resowań narodu i odnosiły się przeważnie do spraw mogących mieć znaczenie dopiero po odzyskaniu niepodległości. Tarcia między różnymi orientacjami nie były wskazane podczas wojny, gdyż osłabiały siły w walce najpierw z okupan­tem hitlerowskim, a później komunistycznym.

Młodzież, rwąca się do walki, wstępowała do organizacji, z którą zetknął j ą przypadek. Nawet osobom doświadczonym niejednokrotnie trudno było zo­rientować się w pogmatwanych stosunkach konspiracyjnych.

Dla orientacji przytoczę przykład z własnego doświadczenia. Byłem w ZWZ-AK a okoliczności, zmusi­ły mnie do przerzucenia się do NSZ. Nie byłem narodowcem, w politycznym sensie tego słowa, prawdopodobnie nie był nikt z partyzantów ze mną przebywających. Piszę prawdopodobnie, ponieważ nigdy nikogo nie pytałem o przekonania polityczne. A jednak przez jakiś czas działaliśmy pod szyldem NSZ. Wielu należało do rozbitej Konfederacji Tatrzańskiej.

Podobnych przykładów mógłbym przytoczyć więcej. Partyzanci nie intere­sowali się sprawami politycznymi. Głównym ich celem była zbrojna walka z Niemcami. Komendy wyższych szczebli nie były jednak apolityczne. Dla nich polityka odgrywała czasem ważną rolę. W partyzantce natomiast polityka nas nie obchodziła. Żyliśmy własnymi troskami: jak zdobyć pożywienie, przyodziać grzeszne ciało, żeby z przetakowatych portek na świat Boży nie wyglądało, jak lawirować, by Niemcom dać w skórę, a samemu nie wpaść. w ich ręce. Czyniono nam z tego powodu wyrzuty. Ale wychodziliśmy z założe­nia, że żołnierz powinien jedynie na tyle interesować się polityką, żeby wie­dział, za co walczy, za jaką sprawę życie naraża. Politykom oczywiście to nie wystarczało. Naszym, tzn. leśnych ludzi, zdaniem politycy pięknie mówią o Ojczyźnie, o rzeczach wzniosłych, ale przede wszystkim mają na myśli cele partyjne i własne. Politykom zgłaszającym się do nas nakreślałem z grubsza stosunki, jakie przedstawiałyby się w Polsce, gdyby partyzanci doszli do władzy: Każdemu politykowi dalibyśmy odpowiednią liczbę batów, zależnie od sto­pnia wytrzymałości, pojętności, inteligencji itp. Staralibyśmy się za pośrednic­twem tylnej części ciała przelać do jego mózgownicy to, że chłop na wsi musi ciężko harować od świtu do nocy, że kurczęta, masło lub inne dary Boże nie spadają mu z nieba, musi na nie w pocie czoła zapracować. Robotnik w fabry­ce zajęty jest wprawdzie tylko osiem godzin, ale jego praca w zaduchu, przy piecach, w kopalniach jest również ciężka i wyczerpująca. Na inteligenta nie trzeba patrzeć jako na darmozjada, który nic nie robi, tylko siedzi i Panu Bogu czas kradnie. Musiał on uczyć się długie lata, zanim uzyskał posiadane stano­wisko, a praca jego jest często bardziej wyczerpująca niż praca fizyczna.

Za pomocą tej metody staralibyśmy się przekonać każdego polityka, że nie można walczyć o dobrobyt jednej tylko warstwy społecznej, lecz należy brać pod uwagę wszystkich Polaków. Wszyscy bowiem jesteśmy dziećmi tej samej Matki -Polski. Dążylibyśmy do zaprowadzenia w Polsce takiej równości, jaka istniała u nas w lesie. Gdy zgłaszał się chłop do partyzantki, nie pytaliśmy się go, do jakiej partii należy, czy też jaki jest jego zawód. Nie miało dla nas zna­czenia, czy był to rolnik, robotnik fabryczny, rzemieślnik czy pracownik umy­słowy. Zabrali ci, bracie, Niemcy rodzinę, uciekłeś z więzienia lub chcieli cię aresztować - masz karabin i bij szkopów razem z nami. Między partyzantami nie było różnicy. Wszyscy jednakowo znosili niewygody; padali obok siebie bez względu na pochodzenie, razem ich przygarnęła święta ziemia,

Polityk, słuchając naszych wywodów, kręcił się niespokojnie i żegnał jak najprędzej, obawiając się, byśmy na nim nie chcieli wypróbować naszej metody.

Niestety, życie przekonuje nas na każdym kroku, że politycy lepiej wycho­dzą ze swoją „filozofią", niż my żołnierze z naszą ideologią. Oni bowiem, po tej czy po tamtej stronie „żelaznej kurtyny", umieli sobie na ogół urządzić życie Mój Boże! 

Gdyby teraz tu, na emigracji, można było zaprowadzić nasze partyzanckie „rządy", jakby się one przydały!

Obawa przed partyzanckim wymiarem sprawiedliwości - o którym wcześ­niej pisałem -jest najprawdopodobniej przyczyną, że na emigracji działalność partyzantki na ogół jest pomijana milczeniem, a w najlepszym wypadku jedy­nie się wzmiankuje o niej. Przykładem jest np. trzeci tom „Polskich Sił Zbrojnych w Drugiej Wojnie Światowej" pt. „Armia Krajowa", opracowany przez Komisję Historyczną Polskiego Sztabu Głównego, wydany w Londynie 1950 roku. Na temat tej książki pisałem już w dodatku do pierwszego wydania moich „Pamiętników". Przytoczę tu w skrócie to, co tam pisałem i co ciągle jest aktu­alne. Tom ten ma 972 strony, zaś partyzantce poświęcony jest rozdział liczący 23 (dwadzieścia trzy) strony. Autorzy potraktowali partyzantkę po macoszemu. Trudno bowiem na dwudziestu trzech stronach omówić nawet pobieżnie życie i walki oddziałów leśnych. Żołnierze oddziałów partyzanckich zapewne postawią sobie, po przeczyta­niu dzieła Komisji Historycznej, pytanie: Czy to w ten sposób pisze się histo­rię?, czy historia, którą uczy się w szkole, również jest tak stronnicza?

Co prawda, autorzy tego tomu zastrzegają w przedmowie, że nie jest to hi­storia w ścisłym tego słowa znaczeniu, ale na czym oprze się w przyszłości hi­storyk, jeżeli nie na pracy Komisji Historycznej, która miała dostęp do doku­mentów i nadto mogła zwrócić się bezpośrednio do przebywających na emi­gracji uczestników wydarzeń.

Nie wiadomo, ile czasu upłynie, zanim będziemy mogli powrócić do wol­nej Polski i czy w ogóle taka możliwość zaistnieje. Większość żołnierzy z dru­giej wojny światowej opuści ten świat, nie zostawiając jakiegoś śladu po stacza­nych walkach. Nie będzie miał kto dać świadectwa prawdzie. Przetrwa jednak dzieło opracowane przez Komisję Historyczną.

Dzieło to zaś nie daje właściwego obrazu zmagań narodu polskiego w tra­gicznych latach wojny. Czytelnik, nie znając bliżej historii Armii Krajowej, nie będzie mógł na jego podstawie wyrobić sobie należytego pojęcia o znaczeniu AK w drugiej wojnie światowej. Suche dane statystyczne, zresztą niepełne -jak to podkreślają sami autorzy - i nie poparte faktami, nie przemówią do prze­konania Czytelników.         

Zdaję sobie sprawę, że nie jest łatwo dokładnie opisać organizacji placówek w terenie, ich funkcjonowania, ale trudności nie usprawiedliwiają pominięcia milczeniem wysiłku żołnierzy, którzy organizowali podziemną armię. Jeżeli z historii Armii Krajowej ma być w przyszłości wyciągnięta nauka, to należa­łoby przedstawić, chociażby w zarysach, jak ta Armia była zorganizowana i jak działała w terenie, na jakie trudności natrafiała. Opublikowane w Londy­nie dzieło o AK powinno być uzupełnione następnym tomem, w którym była­by uwzględniona walka nie tylko „góry", ale i „dołu” Komisja Historyczna nie wyczerpała wszystkich dostępnych źródeł. Pisze np., że „Oddział Wydzielony Wojsk Polskich mjr. „Hubala" nie miał jednak związku z powstającą w owym czasie armią podziemną",co przecież nie odpowiada prawdzie. Kpt. „Kotwicz" Kalankiewicz zapewne zostawił w Londy­nie relacje o pracy konspiracyjnej „Hubala", których nie wykorzystano, podo­bnie jak i relacji innych uczestników działań mjr. „Hubala". Pominięto też wal­ki 25 pp AK i prawie wszystkich większych jednostek partyzanckich.

Pominięcie wysiłków placówek w terenie i oddziałów leśnych, wspiera­nych przez okoliczną ludność, wyrządza krzywdę nie tylko żołnierzom, którzy bezpośrednio brali w nich udział, ale także obniża wkład, jaki AK wniosła w drugą wojnę światową. To także ułatwia komunistom fałszowanie naszej naj­nowszej historii.

Nie można też przejść do porządku dziennego nad przemilczaniem wkładu tych placówek i oddziałów leśnych NSZ, które nie zważając na walki partyjne przywódców politycznych, podporządkowały się kierownictwu Armii Krajo­wej. Razem walczyli, razem znosili trudy, razem powinni być uwzględnieni w dziejach armii podziemnej2.

Kończę ponownym apelem do Was, Koledzy, z organizacji podziemnych. Piszcie o swojej pracy i walce w konspiracji! Jeżeli warunki nie pozwalają obecnie na opublikowanie Waszych wspomnień, przechowajcie chociaż ręko­pisy. Naszym obowiązkiem jest przypomnieć Rodakom zasługi Kolegów spo­czywających w mogiłach lub dogorywających w więzieniach, wraz z naszym ostatnim Dowódcą Generałem „Niedźwiadkiem"- Okulickim, o którego nie potrafiono skutecznie się upomnieć.

POSŁOWIE:

      Do czego doprowadziło w Kraju ignorowanie wkładu NSZ, pisze również ,Zadora" w cytowanej już relacji z kwietnia 1990 roku: „Myślę, że za jakiś czas ukażą się opracowania dotyczące działalności NSZ. Działalność ta jest całkowicie przemilczana, tak jakby była niechlubna. A prze­cież większość inteligencji polskiej i ogromna część rzemiosła i chłopów należała do Stronnictwa Narodowego. Prowadzona przez 40 lat propaganda komunistyczna opluwająca wszystko, co było związane z polską prawicą, zrobiła swoje. A i obecnie nasi intelektualiści - w większości wywo­dzący się z ZMP lub PZPR - w sposób nieuczciwy i nieobiektywny wypowiadają się na ten temat. (...) Po doświadczeniach 40 lat rządów komunistycznych rozumiem teraz obawy władz Stronnictwa Narodowego związane z podporządkowaniem własnych oddziałów dowództwu Armii Krajowej. Obawy te wypływały ze świadomości, iż AK była penetrowana przez NKWD, a ponadto lewicowo nastawieni działacze cywilni, oficerowie i żołnierze AK stanowili niepewny element - mając na uwadze stosunek ZSRR do Polski - co potwierdziło się w późniejszych latach powojennych. Przecież i nasi koledzy z pułku (chodzi o 25 pp AK - T.W.) pracowali w Urzędach Bezpieczeństwa, a nawet aresztowali i przesłuchiwali naszych oficerów. (...) Nawet doświadczenia ugrupowań AK z terenów wschodnich nie zdołały zmienić stosunku władz AK do „sojuszników" ze Wschodu. Poszukiwanie kompromisu doprowadziło w końcu do procesu „szesnastu", a w kraju do ujawnie­nia, czyli zdekonspirowania AK i narażania jej członków na represje i długoletnie prześladowania". (T.W.). 

OKRUCHY- PAMIĘTNIKI   PARTYZANCKIE  SPOJRZENIE - 

                Józef Wyrwa   ”Furgalski” , „Stary”

    

                  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ludność wiejska była naszym najwierniejszym sprzymierzeńcem, Wieś nas żywiła, chaty wiejskie zastępowały nam koszary, zaś dla rannych były szpita­lem. Mieszkańcy wsi udzielali nam potrzebnych informacji, ostrzegali w razie niebezpieczeństwa, żyli naszym życiem, razem z nami cieszyli się, gdy odnie­śliśmy sukces, razem z nami się martwili, kiedy ponieśliśmy straty.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Przypomniał mi się jeszcze jeden przykład świadczący o wrażeniu, jakie wywierał mundur polski podczas wojny. Było to w lecie 1944 r. Maszerowali­śmy wieczorem przez wieś. Zatrzymali­śmy się na krótki odpoczynek. Postanowiłem wstąpić do znajomego. Otworzyłem drzwi; w pokoju znajdowało się kilka osób. Zaledwie przekroczy­łem próg, jakaś młoda kobieta, z głośnym szlochem, rzuciła mi się na szyję. Za­kłopotało mnie to, gdyż nawet nie wiedziałem, kim ona jest. - Pani się chyba pomyliła-rzekłem, odsuwając ją delikatnie. -Nie pomyliłam się. Ja wiem, że się nie znamy, ale gdy zobaczyłam polskiego żołnierza, nie mogłam nad sobą zapanować. Przepraszam. Była gościem w tym domu, nigdy wcześniej nie widziała partyzantów,

Drugim ważnym zadaniem partyzantki było osłabianie ducha walki żołnie­rzy niemieckich. Rozbrojenie chociażby jednego Niemca miało znaczenie mo­ralne; nie chodziło tylko o zdobycie broni, Rozbrojony Niemiec wracał ze wstydem do swojej jednostki. Partyzanci nie pozwalali zapomnieć Niemcom, że nie oni są panami na polskiej ziemi. Gdy zorganizowały się oddziały leśne, Niemcy tylko w dzień mogli się panoszyć, zaś noc należała do partyzantów. Oddziały partyzanckie pod dobrym dowództwem stwarzały pozory, że w la­sach ukrywają się liczne siły wojska polskiego, co zmuszało Niemców do wzmacniania garnizonów. W związku z tym dywizje potrzebne na froncie mu­siały czuwać w okupowanej Polsce. Choć partyzanci nie byli w stanie staczać większych walk, duże znaczenie miało również nękanie wroga drobnymi akcjami, karanie konfidentów czy też kochanek Niemców.

  OKRUCHY- PAMIĘTNIKI   PARTYZANCKIE  SPOJRZENIE -    Józef Wyrwa   ”Furgalski” , „Stary”

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

© 2008 Partyzanci AK

Poprawny? XHTML i CSS.