PartyzanciAK » GORALENVOLK » SCHRONISKA

SCHRONISKA

PDFDrukujEmail

 

SCHRONISKA

      Przemytnicy znając harmonogram patroli, wiedzieli zwykle kiedy należy się; spodziewać wizy­ty Gfenzschutzu i w porę opuszczali budynek. Na Słowację przemycali najczę­ściej grzyby suszone, gwoździe, opony samochodowe, tytoń, karbidi lampy karbidowe. Nierzadko przepędzali na drugą stronę krowy i konie. Ze Słowacji nosili materiały ubraniowe, pieprz, spirytus i likiery. Grenzschutz miał swoje placówki w prywatnych domach w Suchej Górze i w Sidzinie u podnóży Policy. Jeszcze w 1939 roku Niemcy zaczęli budowę dużej strażnicy w Sidzinie Wielkiej Polanie. Po zakończeniu budowy zakwate­rowano tam pięćdziesięciu żołnierzy służby granicznej. Jednak kontrola granicy była nadal nieskuteczna. Niemcy postanowili wiać wyremontować schronisko na Policy i umieścić tam stały posterunek Grenzschutzu. W 1941 r. wprowadzili się na górę. Strażnica miała połączenie telefoniczne. Raz w tygodniu potężny motocykl z przyczepą wywoził na górę zaopatrzenie. Załoga patrolowała okolice, lecz przemyt kwitł dalej.

    Przedwojenny dzierżawca Tomasz Guszkiewicz nie powrócił już do schro­niska na Lubaniu. Pozostał na dole, nie mogąc przeboleć tysiąca przedwojen­nych złotych polskich., które zainwestował w wyposażenie schroniska, a któ­rych TTN nie zdążyło mu zwrócić. Schronisko do 1943 r. stało puste, użycza­jąc czasem schronienia uciekinierom i konspiratorom. W schronisku na Przysłopie Miętusim w Tatrach pierwsi okupacyjni goście pojawili się już 2 września. Dzierżawczyni Bronka Staszel-Polankówna ujrzała tego dnia ze zdumieniem góralkę z Krzeptówek Marię Szatkowską wkraczającą do schroniska wraz z dziećmi. Na zewnątrz stały zdegustowane dłuższym spacerem krowy. Jak się okazało, Szatkowska przyszła, by przetrwać tu nie­pewny okres i po dwu tygodniach, kiedy sytuacja wyjaśniła się dostatecznie,powróciła do domu. Szatkowska, która nosiła nazwisko panieńskie Stopka-Olesiak, wyszła przed wojną za mąż za d-rą. Henryka Szatkowskiego, wysokiego urzędnika Minister­stwa Komunikacji, protegowanego A.Bobkowskiego. Szatkowski był jed­nym z popleczników tzw. akcji kolejkowej10. Później objął stanowisko kiero­wnika wydziału uzdrowiskowego w zakopiańskim Zarządzie Miejskim, angażo­wał się również w działalność sportową i turystyczną. Na terenie Zakopanego był osobą znaną i cieszył się autorytetem1 w niektórych środowiskach góralskich. W październiku wrócił do Zakopanego i wkroczył na drogę zdrady narodowej, która uczyniła zeń w końcu volksdeutscha. Szatkowski, wspólnie z Witalisem Wiederem, kapitanem rezerwy WP, prezesem przedwojennego Koła Związku Oficerów Rezerwy i jak się okazało agentem wywiadu niemieckiego, a teraz reichsdeutschem, przystąpił do montowania Goralenvolku. Akcja ta spotkała się z poparciem i zachętą Niem­ców dążących do rozbicia jedności narodowej Polaków, m.in. poprzez wyodręb­nienie narodowości góralskiej, której pochodzenie jak dowodził Szatkowski  miało być germańskie, a zatem bliższe Niemcom niż Polakom. Inicjatorzy zdołali pozyskać dla swego przedsięwzięcia dwóch działaczy góralskich przedwojennego Prezesa Stronnictwa Ludowego w Nowym Targu Wacława Krzeptowskiego i jednego z byłych prezesów Związku Górali Józefa Cukra. W listopadzie 1939 r. obydwaj górale w towarzystwie dwu góralek udali się jako delegacja ludu góralskiego,do Krakowa na Wawel, gdzie złożyli wizytę gubernatorowi GG Frankowi. Parę dni później Frank rewizytował przywódców góralskich w Zakopanem. Ów „hołd wawelski" wywołał rozgoryczenie i niechęć do górali w społeczeństwie polskim. Tymczasem cała akcja opiera­ła się na paru renegatach i jej rezonans wśród ludności powiatu nowotarskie­go, mimo aktywności propagandowej Krzeptowskiego, był niewielki.

    Po wizycie Franka w Zakopanem aktywiści Goralenvolku reaktywowali Zwią­zek Górali, wbrew stanowisku jego ostatniego przedwojennego zarządu. Wie­lu jego członków nie podjęło działalności w Związku. Spis ludności powiatu nowotarskiego przeprowadzony w 1940 roku. podob­nie jak dokonana dwa lata później akcja wydawania „kenkart" góralskich, mi­mo na przemian zastraszania i obietnic nie spełniły nadziei działaczy „narodu góralskiego". Jedynie 18% ludności terenu objętego akcją zdeklarowało się jako ,,górale", W paru zaledwie miejscowościach, np. w Zakopanem, Koście­lisku, Nowym Targu, Szczawnicy odsetek ten byt wyższy, co było rezultatem stosowania tam powszechnego terroru i większych wpływów Komitetu Góral­skiego (Goralisches Komitee), który powstał w 1942 r. i miał stanowić namiast­kę rządu góralskiego. Komitetowi przewodził Wacław Krzeptowski, który w swej bezdennej głupocie zakładał, że „państwo góralskie" będzie w przy­szłości partnerem dla Rzeszy niemieckiej. Akcja góralska załamała się z końcem 1943 roku. W parę miesięcy, później

Krzeptowski porzucił Komitet oraz trafikę w Zakopanem, którą dostał od.Niem-­
ców w nagrodę, i uciekł w góry. Wieder i Szatkowski uciekli z Niemcami
w 1945 roku.- Ten ostatni zrobił to nie oglądając się na dzieci i żonę, którą
zresztą porzucił już wcześniej.                       ..                       . .

Z początkiem okupacji Zakopane zapełniło się Niemcami. Większość pen­sjonatów zajęły władze, wojskowe- dla. urlopowiczów z frontu i ich rodzin. Po Tatrach włóczyły się gromady Niemców, cywilów i wojskowych. Juliusz Zbo- rowski, wieloletni dyrektor Muzeum. Tatrzańskiego, wspominając lata okupa­cji pod Tatrami, tak pisał: „...najwięcej Niemców pętało się w dolinach pod Giewontem; góralom się zdawało,, ze im kajsi Hitler uciuk, sędyl hodzom i wo-łajom: kaj Hitler; kaj Hitler? „ W gospodzie na Pisanej można było zjeść śmie­tanę z. cukrem -sława, tego specjału rozeszła się wśród Niemców. Prawie każda »Krankenschwester« czy »Blitzniadel« niemal, już w dniu przyjazdu do Zakopanego otrzymywała od koleżanek wiadomość o uroczej »Pizana-Alm. i o legendarnej »Sch3agsahne«.".

Gubałówkę Niemcy przechrzcili na--Somnenbergalpe, Dolinę Kościeliska- na
.Marchental, a na hotelu górskim na Kalatówkach pojawił się szyld — „Berg-
haus Krakau".                        .                        . .

    Pierwsze, drewniane, schronisko na polanie Kalatówki postawiło -Tatrzańskie Towarzystwo Narciarzy na rok przed wybuchem I wojny światowej. Wobec rosnącej popularności Kalatówek schronisko to okazało się zbyt małe. TTN przystąpiło zatem do wznoszenia dużego, murowanego budynku w stylu al­pejskim.
Obok starego schroniska stanął komfortowy hotel górski, który oddano do
użytku turystów w 1938 r. Niemcy zaraz po wkroczeniu do Zakopanego zwró­
cili nań uwagę. Początkowo hotel zajęło wojsko, lecz szybko uznano, że na­daje się on bardziej dla przedstawicieli najwyższych władz okupacyjnych.
W ramach remontu adaptacyjnego wyposażono dwa hotelowe apartamenty
, w piece i meble w stylu niemieckim. W salonie postawiono charakterystyczny niemiecki kominek. Jeden z apartamentów zarezerwowany został do wyłącznej dyspozycji Generalnego Gubernatora. Stare schronisko użytkowano jako budynek gospodarczy. Prace adaptacyjne wykonano szybko i w styczniu 1940 r. Reichslohrer SS Heinrich Himmler, który przybył z wizytą do Zakopanego, mógł już zatrzymać się na Kalatówkach. Kierownikiem „Berghaus Krakau" został zdeklarowany hi­tlerowiec, Parteigenosse NSDAP Franz Kuhn z Wiednia. Na niedalekiej Hali Kondratowej stało góralskie schronisko Jana Polaka z Murzasichla, który był też właścicielem prymitywnego schroniska na Hali Goryczkowej. Przed wojną schronisko na Kondratowej odwiedzane było, zwła­szcza latem, przez licznych turystów. Przyczyną tak dużej frekwencji była po­dobno nie tylko popularność szlaku turystycznego przechodzącego koło schro­niska na Giewont i Czerwone Wierchy, ale i uroda córek gospodarza Anieli i Brońci, które obsługiwały gości. Aniela na krótko przed wojną wyszła za mąż za kapitana polskiego lotnictwa i przeniosła się, do Warszawy. Mąż za­ginął w kampanii wrześniowej, więc po kapitulacji miasta wróciła w Tatry i wspólnie z siostrą i rodzicami gospodarzyła na Kondratowej. Schronisko czynne było okresowo, zależnie od natężenia ruchu turystycznego. Obok schro­niska Krakowska Izba Rolnicza wybudowała przed wojną tak zwaną bacówkę wzorową, którą w czasie okupacji zajął Grenzschutz na strażnicę.

Schronisko Polaka na Goryczkowej było przeważnie zamknięte, choć raz ulokowano tu obóz Hitlerjugend dla przysposobienia niemieckiej młodzieży do życia w spartańskich warunkach. Natomiast przy schronisku zatrzymywali się. jak zwykle, narciarze zjeżdżający z Kasprowego Wierchu do Kuźnic. Kolej li­nowa administrowana była w czasie okupacji przez Dyrekcję Generalną Kolei Wschodnich. Inspektorem, któremu podlegały w Zakopanem urządzenia kole­jowe, był austriacki kolejarz Bausch, a funkcję inżyniera kolejki pełnił Nie­miec Ludwik Peist. W budynku górnej stacji kolejki linowej na Kasprowym Wierchu funkcjonowały restauracja i niewielki hotelik, którymi zarządzał Yolksdeutsche Stio-ber, poprzednio kelner w zakopiańskich lokalach u Trzaski i w ,,Morskim Oku". Kolej linowa była zasadniczo dostępna dla Polaków, jakkolwiek okre­sowo udostępniano ją tylko Niemcom. Polakom natomiast nie wolno było po­siadać długich nart, które rekwirowano na potrzeby Wehrmachtu, Jednak mi­mo zakazu spora część polskich narciarzy posiadała takie narty i nadal na nich jeździła. Pracownicy kolejki, ratownicy górscy i zawodowi instruktorzy nar­ciarscy otrzymywali stosowne zezwolenia urzędowe, inni zdobywali je w roz­maity sposób, najczęściej nielegalną drogą. Na Kasprowym jeździli na nartach zarówno Niemcy, jak Polacy, choć ruch był oczywiście mniejszy niż przed wojna. Polacy, jeśli nie mieli właściwych dokumentów, musieli uważać; na górze była bowiem stała placówka Grenz-schutzu i Niemcy często legitymowali narciarzy.

     W pierwszych latach okupacji na Kasprowym widywano nadal narciarkę z Warszawy, którą nazywano ,,upiorem Kasprowego". Szusterowa, bo tak brzmiało jej nazwisko, była fanatyczka nart. Mimo że jeździła nie najlepiej technicznie, potrafiła w ciągu dnia zjechać kilkanaście razy z góry do Kuźnic. Zginęła w Powstaniu Warszawskim.  Polski Związek Narciarski sprowadził w 1937 r. do Zakopanego znanego nar­ciarza z Salzburga, Austriaka Seppa Roehrla. Został on zatrudniony przez PZN jako trener w szkole narciarskiej na Kasprowym Wierchu. Szkoląc polskich zawodników Roehrl współpracował z Bronisławom Czechem, znanym zakopiań­skim narciarzem, olimpijczykiem, wielokrotnym reprezentantem Polski w mię­dzynarodowych zawodach narciarskich. Obaj nie darzyli się sympatią i docho­dziło między nimi do spięć. Jak się wkrótce okazało, Roehrl był agentem wywiadu hitlerowskiego. Po wkroczeniu Niemców Zakopane ujrzało go w nowej roli jako funkcjonariusza gestapo, urzędującego w dawnym pensjonacie „Palace", w czasie okupacji cieszącym się ponurą sławą jako siedziba tajnej po­licji. Roehlir szybko odegrał się na swoim dawnym sportowym konkurencie. Bro­nisław Czech został aresztowany-przez gestapo i wywieziony do obozu w Oświę­cimiu. Żyjąc w obozowym koszmarze odrzucił ofertę wyjścia na wolność za cenę szkolenia hitlerowskich narciarzy. Zmarł z wycieńczenia w obozowym szpitalu. Dzięki swej patriotycznej, nieugiętej postawie, Bronisław Czech stał się symbolem polskiego sportowca. Usiłowania Roehrla zmierzające do zmontowania niemieckiego klubu narciar­skiego i wciągnięcia do niego zakopiańskiej młodzieży spaliły na panewce. Nieznalazł chętnych, a znani narciarze, którzy pozostali w Zakopanem, omijali go
z daleka. Dodatkowym zajęciem narciarza-gestapowca była funkcja powierni­ka kilku schronisk tatrzańskich, którą powierzył mu Sportbeauftragter Wiktor
Martis. Zajęcie to Roehrl traktował jako zaprawę przed zagarnięciem na własność schroniska „Murowaniec" na Hali Gąsienicowej, wytwórni nart Zubka
oraz hotelu „Morskie Oko", co jak sądził uda mu się zrealizować po zwy­cięskim dla Niemiec zakończeniu wojny.

    Jesienią 1940 roku. Roehrl napotkawszy znanego zawodnika narciarskiego Mariana Wojnę-Orlewicza zaproponował mu przeprowadzenie inwentaryzacji „Murowańca" na Hali Gąsienicowej i schroniska na" Hali Pysznej, gdzie zamie­rzał dokonać zmiany dzierżawców. Orlewicz, pozostający bez pracy od dłuż­szego czasu, przyjął propozycję i wkrótce rozpoczął spisywanie inwentarza w schronisku na Pysznej. Schronisko to, wzniesione i rozbudowane przez Sek­cję Narciarską PTT, było Mekką narciarzy w epoce przed kolejkowej, a jego bywalcy tworzyli historię narciarstwa polskiego. Do marca 1940 roku gospodarzył na Pysznej słynny skoczek narciarski Sta­nisław Marusarz. Zaangażowany w akcję przerzutów granicznych musiał uchodzić na Węgry. Od tego momentu schronisko stało puste, stanowiąc doskonałą okazję dla złodziei,, którzy nadszarpnęli poważnie jego inwentarz. Orlewicz spisał to, co pozostało; i zgodnie z poleceniem powiernika przekazał schronisko Andrzejowi Krzepowskiemu, który .pełnił, obowiązki- gajowego w Dolinie Kościeliskiej, pomagał też swej żonie Marysi w prowadzeniu schroniska w Pięciu. Stawach. Na zajmowanie się schroniskiem na Hali Pysznej nie miał już
czasu, umieścił więc tam w charakterze ni to stróża, ni gospodyni swą krewną Antoninę Stopkę-Olesiak. Schronisko PTT na Hali Gąsienicowej, administrowane przed wojną przez Oddział Warszawski Towarzystwa, należało do najpopularniejszych w górach polskich. Okazały „Murowaniec" dominował nad drewnianymi szałasami i bu­dynkami stojącymi w pobliżu. Kierowniczką „Murowańca" była od okresu przedwojennego Barbara Woysbun z Warszawy. Po przeprowadzonej inwentaryzacji rolę gospodarza przejął Austriak Heckeł, który, prowadził schronisko do końca okupacji.

   Trzy spośród drewnianych budynków stojących na Hali Gąsienicowej były również schroniskami. Tzw. Stare pierwsze. schronisko postawione przez PTT jeszcze w ubiegłym stuleciu  administrowane było przez kierownika „Murowańca"; w czasie okupacji wykorzystywano je sporadycznie. Schronis­ko Wyżnie należało do Agnieszki i Józefa Bukowskich. Agnieszka była córką dobrze znanej starszym turystom tatrzańskim pierwszej gospodyni schronis­ka  babki Busiryckiej, której prawdziwe nazwisko brzmiało Kasprzak, ale że pochodziła z Bustryku koło Białego Dunajca, turyści nazwali ją Bustrycką. Przydomek ten odziedziczyli jej spadkobiercy, którzy gospodarzyli później w schronisku, Trzecie schronisko, zwane „Betlejemką", należące również do Bukowskich- Bustryckich, w czasie okupacji było zamknięte. Właściciele pro­wadzili w tym okresie gospodę w Międzyczerwiennem i na hali bywali rzad­ko; zastępowała ich córka Kelcia, która do chwili zamążpójścia gospodarowa­ła w schronisku sama.

   Tymczasem nadzieje Roehrla na stworzenie w Zakopanem własnego kombi­natu turystycznego rozwiały się. Podobno przyczynił się do tego. H. Szatkowski, który uważał go za swego konkurenta w interesach i wygrzebał z jego przeszłości romans z Żydówka. W rezultacie Roehrl musiał opuścić Zakopane i znalazł się w wojsku. Widywano go jeszcze później pod Tatrami, gdzie przy­jeżdżał jako rekonwalescent po dwukrotnym złamaniu nogi, co czynił ponoć celowo, próbując w ten sposób ratować się przed służbą w Wehrmachcie. Oprócz schronisk na Hali Gąsienicowej i w Dolinie Pięciu Stawów, w pol­skiej części Tatr Wysokich funkcjonowały przed wojną jeszcze dwa schroniska Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego zarządzane przez Oddział Krakowski PTT — przy Morskim Oku i na polanie Stara Roztoka. Schronisko przy Morskim Oku było pierwszym, jakie Towarzystwo Tatrzańskie wybudowało (w-1874 r.) w Tatrach. Dotrwało ono prawie do ćwierćwiecza i spłonęło do­szczętnie
  
Po pożarze zaadaptowano do celów noclegowych wozownię, która
jako tzw. stare schronisko służyła turystom również po wybudowaniu nowego
schroniska. Drugie schronisko przy Morskim Oku. uruchomiono w 1908 r. Nadano mu imię Stanisława Staszica. W okresie międzywojennym długoletnim dzierżaw­cą tego schroniska był Teofil Janikowski, który na krótko przed wybuchem wojny prowadził równocześnie schronisko na Kalatówkach. Popularny wśród turystów Teoś, taternik i narciarz, był przed I wojną światową aktywnym członkiem najwyższych władz - Towarzystwa Tatrzańskiego, a później Polskie­go Towarzystwa Tatrzańskiego.

   W połowie, września 1939 roku do schroniska przy Morskim Oku wprowa­dził się Grenzschutz. Strażnicy kręcili się wokół jeziora i patrolowali drogą
w kierunku Łysej Polany. Za wyżywienie płacili dzierżawcy schroniska. W grudniu Niemcy aresztowali Teofila Janikowskiego. Więziony w Krakowie i Wiśniczu, po ciężkich przejściach więziennych nie wrócił już do zdrowia. Powierni­kiem schroniska Niemcy ustanowili Zbigniewa Skrodzkiego- restauratora z Kra­kowa. W Morskim Oku przebywał on rzadko, upoważniając różne osoby do opieki nad schroniskiem. Schronisko w Roztoce było także już drugim z kolei. Pierwsze, wybudowane w 1876roku, z biegiem lat zniszczało. W przededniu I wojny światowej TT postawiło tuż obok solidne schronisko drewniane w stylu góralskim. Po woj­nie gospodarzył w nim słynny muzykant podhalański Bartuś Obrochta. Później prowadziła schronisko rodzina Grabowskich, zyskując uznanie i sympatię licz­nych turystów i taterników, dla których schronisko było bazą dla wspinaczek podejmowanych w ścianach otaczających Dolinę Białej Wody. Po opuszczeniu Roztoki przez Grabowskich w sierpniu 1939 r. schronisko stało puste do ostatnich dni października. Tadeusz Pawłowski, który miał ob­jąć schronisko po dotychczasowych dzierżawcach, w ucieczce przed Niemcami dotarł do Lwowa. Stąd, podobnie jak tysiące innych uchodźców ewakuo­wał się z powrotem pod okupację niemiecka.

    Po przejściu Sanu, który stanowił linię demarkacyjną, spotkał swego przy­jaciela Włodzimierza Gosławskiego, również wybitnego taternika, z którym w poprzednim roku był w Alpach Walijskich; Dr Gosiawski był adiunktem w Katedrze Chemii Fizycznej i Elektrochemii Akademii Górniczej, gdzie pro­wadził badania o znaczeniu wojskowym. Obawiając się, że będzie w związku z tym poszukiwany przez Niemców, nie chciał wracać do Krakowa. Pawłowski zaproponował więc przyjacielowi wspólne zamelinowanie się w Roztoce. W Krakowie Tadeusz Pawłowski zdobył klucze od schroniska i z nowo po­ślubioną żoną Janiną zjawił się w Roztoce. Wkrótce dołączyli do nich Go-sławski i siostra Pawłowskiego Ada Kopczyńska. Odtąd wspólnie gospodaro­wali w schronisku, do czasu opuszczenia Roztoki przez całą czwórkę w lu­tym 1940 roku. Potem, aż do końca okupacji, schronisko było strażnica, Grenzschutzu. Niem­cy wycięli drzewa wokół budynku i ogrodzili teren zasiekami z drutu kol­czastego. Pod koniec wojny, kiedy w okolicy pokazali się partyzanci, załoga strażnicy zabezpieczyła się dodatkowo, ustawiając na schroniskowej weran­dzie karabin maszynowy.

   Najbliższe stałe placówki niemieckiej straży granicznej znajdowały się na Łysej Polanie i na Głodówce. Grenzschutze patrolowali teren według okre­ślonego harmonogramu, wykonując regularnie trzy kursy wzdłuż granicy: ra­no, w południe i wieczór. Pozwalało to przemytnikom, którzy byli zoriento­wani w „rozkładzie jazdy" patroli, na bezpieczne przekraczanie granicy. Na­tomiast strażnikami — byli to najczęściej Tyrolczycy, którzy służbę na rzecz hitlerowskiej machiny wojennej pełnili bez entuzjazmu — odpowiadał ten ci­chy układ, zabezpieczający ich przed spotkaniem z uzbrojonymi przemytnika­mi. Czasem jednak na skutek złożonego doniesienia musieli zrobić zasadzkę na szmuglerów. Świadkiem takiego zdarzenia był Stanisław Miedza-Tomaszewski — „Malarz", człowiek, który „przeżył własna śmierć"11.

   Jako pracownik tajnej Ajencji Prasowej Związku Walki Zbrojnej, opraco­wującej biuletyny informacyjne dla prasy konspiracyjnej, na polecenie władz ruchu oporu przybył w marcu 1941 r. na Podhale, by zorientować się w roz­miarach dewastacji przez okupanta drzewostanu górskich lasów i zasięgu ak­cji Goralenvolku, Udając volksdeutscha chorego na gruźlicę, zamieszkał u zna­nej sobie sprzed wojny właścicielki prywatnego schroniska na Głodówce Wik­ty Bigosowej. Budynek Bigosowej 'sąsiadował z przedwojennym schroniskiem harcerskim, w którym, mieściła się placówka Grenzschutzu, jednak „Malarz", mając „mocne papiery" uznał, że właśnie pod okiem niemieckiej placówki bez­piecznie nawiąże odpowiednie kontakty. Misja jego zakończyła się sukcesem, choć raz o mało nie zdekonspirował się w czasie obławy, która objęła też schronisko Bigosowej. Akcja ta skierowana była przeciwko przemytnikom. W ręce Niemców .wpa­dła wówczas większa partia sacharyny. Upojeni sukcesem strażnicy zorgani­zowali w Roztoce pijatykę, podczas której zdejmowali podobno buty i rzu­cali nimi w portrety hitlerowskich dostojników, co spowodowało później aresz­towanie biesiadników przez gestapo i wymianę składu osobowego strażnicy. Na Łysej Polanie Grenzschutz zajął budynki użytkowane poprzednio przez polską służbę celną i graniczną. Po drugiej stronie granicy znajdowała się placówka słowacka. Mieściła się ona w budynku, który w okresie istnienia..

+59,60

10 Działania, podjęte przez Wiceministra komunikacji Aleksandra Bobkowskiego
celem przeforsowania budowy kolejki linowej na "Kasprowy Wierch”, wbrew stano­-
wisku .Państwowej Rady Ochrony Przyrody.

 11We wrześniu 1941 r. Stanisław Miedza-Tomaszewski został aresztowany i uwię­
ziony na Pawiaku. Współpracujący z podziemiem lekarze upozorowali zarażenie się
przez niego tyfusom plamistym. Przeniesiony do szpitala więziennego, zaczął z kolei
symulować zapalenie wyrostka robaczkowego. Niemcy przewieźli go do szpitala cy­
wilnego na terenie Warszawy. Tutaj upozorowano jego zgon w czasie operacji, pod­
stawiając za niego jakiegoś zmarłego. „Nieboszczyk" opuści! szpital tylnym .wejściem.
.Swoje wspomnienia z okresu okupacji Stanisław Miedza-Tomaszewski opisał w książce
„Benefis konspiratora".

 

Zródło-Sch.gór.w Cen.Gub.T.Mianowski52-60

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

© 2008 Partyzanci AK

Poprawny? XHTML i CSS.