LISTY DO REDAKCJI (Tygodnik Podhalański)
W odpowiedzi na list żony „Ognia”
List Pani przeczytałem z dużą starannością. Muszę na wstępie podziękować za jego treść, interpretację, bo właściwie na taką rewelację ze środowiska „ogniowskiego” czekałem dawno.(…) Zaraz na wstępie zarzuca mi Pani, że „w sztuce szkalowania „Ognia” przewyższy łem Władysława Machejka. Nie jest to prawda, bo przecież trzeba liczyć się z realiami i bezspornie udowodnionymi faktami historycznymi, które stwierdzają, że Machejek, jak również „Ogień" byli wrogami AK, To co piszę, to nie jest „opluwanie”. Jest te tylko inne spojrzenie, krytyczne, na działalność „Ognia", pozbawione legendy, bałwochwalstwa i fałszu. Niechęć Józefa Kurasia do AK, a także związana z tym nienawiść, datuje się od 28 grudnia 1943 r., kiedy to po rozbiciu przez Niemców bunkra „Pod Czerwonym Groniem” w Gorcach przywłaszczył sobie broń, opuścił samowolnie obóz, utracił dwóch ludzi i uznany został za dezertera, a drogi jego z AK rozeszły się na zawsze. Rozpoczął się czarny okres jego działalności, właściwie przez nikogo niekontrolowanej. Nie wiadomo jak się jego organizacja nazywała, komu podlegała, a ukoronowaniem sprawy, to jego samozwańczy stopień oficerski — majora. Stąd pomawianie mnie o jego degradację jest śmieszne, gdyż on sam swoim postępowaniem się zdegradował. Poza tym „Ogień" nie mógł być oficerem AK, bo nie miał pełnego średniego wykształcenia i nie ukończył podchorążówki. {...)
Dalszy tekst : Kliknij w wszystkie strony /u góry spis treści/
|